Szukać Go i Mu się oddawać.

Wielki Post to szansa na spotkanie z Jezusem w… jakimś świętym, zastrzeżonym i ukrytym w nas miejscu, gdzie Bóg oddaje się nam, a my Bogu. Szansa, żebyśmy nie uciekli spod krzyża w godzinie próby, gdy ta nadejdzie…

Jak Go spotkać? Ks. Aleksander odpowiada. 👇

***

Gdy się mówi coraz więcej o Bogu, to człowieka ogarnia beznadziejność. Bo przecież nie o słowa chodzi. Chodzi o nasz stosunek do Boga, o to, co się dzieje między Bogiem a nami.

Jest w nas jakieś święte miejsce, gdzie Bóg oddaje się człowiekowi, a człowiek Bogu. Tu nikt nie ma dostępu. To są rzeczy, które nie dadzą się wypowiedzieć. I może to dobrze, że tak jest, że to miejsce zastrzeżone, ukryte.

A Bóg wychodzi naprzeciw nam, na podbój duszy człowieka. To właśnie dzieło Odkupienia. Bóg robi tyle, aby zdobyć naszą miłość. Chrystus jest prawdziwym Bogiem. I dlatego tylko wszystko, co nam Kościół daje, jest prawdziwe.

Trzeba Go szukać. Człowieczeństwo Chrystusa jest drogą do Niego. Szukać w Ewangelii – Jego – poza słowami, obrazami, zdarzeniami. On jeden tylko może wejść w najgłębsze tajniki serca człowieka, jak np. u Samarytanki, i człowiek jest szczęśliwy, może być otwarty przed Bogiem. Można Go tak szukać wszędzie, np. w pieluszkach. Bóg nie obawia się małości i dlatego mógł być Dzieckiem – jest w Hostii. Właśnie dlatego, że nie ma żadnej proporcji, możliwe jest ukrycie się Boga w Dziecku, Człowieku, Kawałku Chleba. To tajemnica wielkości Boga, który się ukrył w Dziecku. Matka Najświętsza musiała najlepiej zobaczyć tajemnicę tej wielkości.

Ewangelię trzeba tak czytać, aby Jego znaleźć, nie tylko Jego naukę, bo nauka to tylko słowo. Szukać Go. W czasie 40-dniowego postu na pustyni: jaki wielki, umartwiony człowiek, a zarazem Bóg. Szukać Go takim, jaki On jest, a nie takim, jakiego my sobie wyobraziliśmy. Pierwsi chrześcijanie tak bardzo lubili opowiadać o Nim, przypominali sobie Jego czyny, słowa.

I z wami – to też On. Ten umartwiony na pustyni jest wśród ludzi. Taki ludzki, a my tak często tacy sztywni. Tak często siedzi przy stole u Szymona, czy w Betanii. A potem idzie i naucza. Płyną na Górze błogosławieństwa wśród biednego, udręczonego tłumu. Jak dobrze Go rozumieli. On im błogosławił, pocieszał i wskazywał, że to tylko droga. Zna nędzę życia, cierpienia, wychodzi im naprzeciw. I można by spytać, dlaczego nie zmienił ich życia. Tajemnica cierpienia. Cierpienie posiada jakąś olbrzymią wartość. Jest jedyną możliwością, aby okazać Bogu miłość. Jest najdoskonalszą formą okazania tej miłości. To nasza droga do Boga. Choć my tego w pełni nie rozumiemy. I On też tę drogę wybrał. Poprzez cierpienie odzyskujemy całą naszą godność i wielkość.

A jak często przebywa wśród grzeszników? Jakie to dla nas grzeszników pocieszające. Chrystus i grzesznica przyprowadzona. Rozmawia z nią, zgrzeszyła ciężko, a Bóg: „Idź i nie grzesz więcej“ (J 8, 11). Niczego więcej nie żąda.

W Wieczerniku. Tam zostawia swój testament. Tylko grupka została. Chce im okazać całą miłość, jaką tylko ma. Myje nogi, brudne nogi ludzi, którzy chodzili od rana po kurzu. Piotr nie chce, a potem: „… i głowę i mnie całego…” – „Jeśli ktoś jest czysty, to wystarczy, aby nogi umył” (J 13, 8-10) – jaka rzeczowa odpowiedź. I nakazuje miłość. Nie lękajcie się tego, że się uniżycie, aby innym nogi umyć, innym służyć! Kto to czynił? – Bóg!

A potem chce ich związać ze sobą. Prosi o jedność, taką jedność jak w Trójcy Świętej. I tam się rodzi Kościół.

A potem mówi, aby iść za Nim. Tu największej odwagi potrzeba. I męka w trwodze. Chciał przeżyć najstraszniejszą udrękę. Nie w nastroju bohaterstwa. Straszna udręka, lęk przed męką. Chciał przeżywać tę udrękę, aby innym dać przykład swego konania w męce. Boga związali, zaaresztowali i popędzili. A On idzie posłuszny tam, gdzie Go pchną. Bóg – Ten, który stał się Człowiekiem.

Na co? Na to, abyśmy uwierzyli miłości Boga i poszli za Nim tą drogą, wierząc, że ona do Niego prowadzi. Kiedyś zrozumiemy i będziemy szczęśliwi, że były ciężkie chwile w naszym życiu. I tak trzeba Go szukać i wierzyć w Niego. I już trudno coś mówić, nawet w modlitwie trudno coś mówić. Można tylko uklęknąć pod krzyżem i kochać Go. Tak jak Maria, która siedziała u Jego kolan.

Szukać Go i Mu się oddawać. Przyjść z bagażem słabości i nawet ż tym, że się człowiekowi wydaje, że nie jest zdolny do żadnej ofiary, że nie tylko nie może, ale nawet mu się nie chce. Przyjść i powiedzieć: „Nie wiem, nie umiem. Ale już o nic się nie troszczę, bo wszystkiego się spodziewam po Twojej dobroci, a wszystkiego się lękam, znając swoją słabość”.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.