Zawinął rękawy…

Niespotykana to była parafia, w której Proboszcz miał tak bezpośrednią i pełną ojcowskiej troski relację z ludźmi. Nie czekał na człowieka, sam wychodził do niego, do jego domu, do jego życia. Szczerze dzielił z nim radości i smutki. I nie są to piękne słowa, „okrągłe” zdania dla potrzeb tego postu. Stoi za nimi niejedna ludzka historia – świadectwo Jego wyjątkowej dobroci. Odwiedzał ludzi w domach zawsze zainteresowany ich codziennością. Był tam, gdzie świętowali różne uroczystości rodzinne, ale i tam, gdzie zdarzyło się jakieś nieszczęście, ktoś zachorował czy umarł. Nie tylko pocieszał, ale niósł realną pomoc: żeby wyrwać ze złego towarzystwa, załatwił pracę komuś, kto miał problem z alkoholem, rozda(wa)ł pieniądze, nie przyjął ofiary za posługę, oddał swoje osobiste rzeczy, nakarmił, odwiedził w szpitalu z Komunią św., pogubionego życiowo gościł na plebanii, sponiewieranego przez alkohol podniósł z rowu… Zjednał tym serca ludzi, kochali go jak ojca. Zresztą i dzisiaj wzruszenie ściska gardło, gdy się czyta świadectwa jego miłości bliźniego. Jednakże spotkanie z drugim człowiekiem było zawsze odbiciem jego spotkania z Bogiem. W każdym człowieku widział Chrystusa. Prof. Stefan Świeżawski, wieloletni jego przyjaciel, w książce „Człowiek i tajemnica” tak to ujął: „W każdym krótkim spotkaniu miało się wrażenie, że ks. Aleksander koncentruje się z doskonałą prostotą na sprawach moich, o które troskliwie i z pełnym zainteresowaniem pyta, będąc jednak definitywnie i całkowicie zainteresowany tylko Bogiem”. Nie można prawdziwie kochać Boga nie kochając człowieka i nie można prawdziwie kochać człowieka nie kochając Boga.

A na koniec taki oto konkret:

„(…) Była bardzo ciężko chora staruszka (…) – wspomina parafianka z Izabelina – do której chodziłam aby jej coś usłużyć. Pewnego dnia przychodzę rano do niej, a ksiądz Proboszcz wracając z Sierakowa wstąpił do babci, a widząc, że nie ma nikogo zawinął rękawy, rozpalił ogień w piecyku i przygotowywał jej posiłek, a ja na to przychodzę i zdziwiłam się bardzo i mówię do księdza Proboszcza: niechże ksiądz Proboszcz usiądzie a ja dokończę tej pracy”.

Inna 73- letnia kobieta: „Ktoś powiedział księdzu Proboszczowi, że jestem chora. To było w roku 1956. Ks. Proboszcz odwiedził mnie, zrobił herbaty. Rozejrzał się po pokoju i zobaczył, że nie mam węgla, wziął wiaderko, pomimo że protestowałam i przyniósł mi węgiel z komórki. Wychodząc zobaczył, że brak mi wody, więc i wody przyniósł”.

Żałuję, że nie dane mi było poznać tego Kapłana.

Może są wśród czytelników bloga osoby, które poznały i pamiętają ks. Aleksandra. A może w rodzinie pielęgnowane są opowieści o tym kapłanie. Gorąco zachęcamy do dzielenia się świadectwami o naszym świętym proboszczu 🙂

 

 

2 Replies to “Zawinął rękawy…”

  1. To takie proste i takie zwyczajne, a jednak w dzisiejszych czasach mocno wzrusza…Ksiądz Proboszcz to Ojciec duchowy swoich parafian, ta troska, czułość do drugiego Człowieka powinna być ‚normą’, a jednak w ‚dzisiejszym świecie’, wydaje się czymś zupełnie niespotykanym…

    1. I w czasach księdza Aleksandra taka życzliwość wzruszała ludzi, życzliwość posunięta do całkowitego zaparcia się siebie. W 2018 r. w „Gościu niedzielnym” ukazał się artykuł pod znamiennym tytułem ”Ksiądz, który zapomniał o sobie”. To cała prawda o tym kapłanie. Mamy kogo naśladować, oj mamy…
      Pozdrawiamy serdecznie.

Pozostaw odpowiedź Fundacja "Przyjaciele Alego" Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *

This site uses Akismet to reduce spam. Learn how your comment data is processed.