Ekumenizm ks. Aleksandra

Ksiądz Aleksander bardzo zabiegał o jedność – w rodzinach, w parafii, we wspólnotach – tam, gdzie dane Mu było posługiwać choćby przez chwilę. Twierdził, że z jedności „wychodzi” miłość.  Marzył o jedności, modlił się o nią, uczył jej swoich parafian. Pragnął również aby chrześcijanie na całym świecie zjednoczyli się w jednym Ciele Chrystusa. Prawie sześćdziesiąt lat temu nadzieja na tę jedność narodziła się w sercach pomysłodawców pierwszego ekumenicznego spotkania w Polsce. Jest bardzo prawdopodobne, że ks. Aleksander był jednym z inicjatorów tego doniosłego wydarzenia. 10 stycznia 1962 r. w kościele św. Marcina w Warszawie izabeliński Proboszcz wygłosił słowa pełne miłości, pokory i nadziei na budowanie tej wymarzonej jedności, braterskiej współpracy i wzajemnego szacunku wszystkich Kościołów chrześcijańskich. Jak ważny był to krok, niech zilustruje wspomnienie o tym wydarzeniu pastora Kościoła Ewangelicko – Augsburskiego, ks. Zygmunta Michelisa:

„Udaliśmy się na nabożeństwo z uczuciem zaciekawienia i wewnętrznego niepokoju. Wiekowa rozłąka wyznaniowa oraz stosunki międzywyznaniowe w naszym kraju nie pozwalały na oczekiwanie zbyt braterskiego przyjęcia. Kaznodzieja, jak zresztą cały zespół zapraszający, z wyjątkiem jedynej pośredniczącej w tym siostry zakonnicy, był nam nieznany i obcy.

Serdeczny uścisk dłoni ks. A. Fedorowicza i pastora ks. Z. Michelisa. W tle brat ks. Alego, ks. Tadeusz.

Dla nas protestantów punktem kulminacyjnym nabożeństwa jest oczywiście kazanie. Zastanawialiśmy się, jaka będzie jego treść i jakim duchem będzie natchnione. Byłem osobiście nieco niespokojny, gdyż moi współwyznawcy przybyli za moją zachętą i moim zapewnieniem, że nie spotka ich żadna przykra niespodzianka. Te moje nadzieje opierałem na słowach osobistego zaproszenia znajomej nam już od pewnego czasu siostry franciszkanki. Na kazalnicy stanął ksiądz w średnim wieku, o przedziwnie łagodnym wyrazie twarzy, który przez chwilę w milczeniu wpatrywał się w liczne zgromadzenie wiernych zapełniające kościół, jak gdyby wśród nich kogoś szukał. Mieliśmy wrażenie, że te skupione oczy, tchnące jakąś wewnętrzną światłością i dobrocią, wypatrują właśnie (heretyków). Pierwsze słowa kaznodziei zwrócone do najmilszych i najbardziej upragnionych na tym nabożeństwie (gości), a raczej (kochanych braci i sióstr z innych kościołów chrześcijańskich), natychmiast rozwiały wszelkie moje obawy co do charakteru nabożeństwa. Nie potrafię już dziś odtworzyć tego pierwszego katolickiego kazania ekumenicznego w naszym kraju. Było w nim tyle szczerej dobroci i braterskiej miłości bliźniego bez najmniejszej aluzji do jakichkolwiek różnic czy błędów reformacyjnych, a zarazem tyle szczerej prostoty i skromności, że uczucia te jakby przesłaniały i roztapiały wypowiadane słowa i myśli. Wielu moich najbliższych wyznało mi po nabożeństwie, że tym nieoczekiwanym i niezapomnianym przeżyciem byli wzruszeni do łez. I ja także do nich należałem. Odtąd ksiądz Aleksander Fedorowicz, autor pierwszego katolickiego, ekumenicznego kazania w Polsce, stał się dla nas symbolem i jakby ekumeniczną świątynią naszych serc.”

 

 

***

Homilia ks. Aleksandra Fedorowicza

podczas Mszy św. o zjednoczenie chrześcijan

Kochani bracia, siostry, zeszliśmy się na to, żeby modlić się z całego serca i błagać, i prosić Boga o jedność Kościoła świętego. Mamy się dzisiaj przygotować do tego tygodnia modlitw o jedność, który się rozpocznie 18 stycznia w całym świecie chrześcijańskim. Wszyscy będziemy się modlić, wszyscy chrześcijanie. Jakaż to jest radość wielka, że wszyscy ochrzczeni, wszyscy zjednoczeni przez jedną miłość do Chrystusa będziemy błagać Boga o jedność Kościoła, w jakimś bólu wielkim, bo przecież to jest wielkie cierpienie Kościoła to rozdarcie jakieś bolesne. Ale my wierzymy i ufamy, że Bóg, którego Opatrzność Wszystkim rządzi, wszystkim kieruje, z każdego ludzkiego grzechu i słabości potrafi jakoś dobro wyprowadzić. I Opatrzność Boża ku dobremu wszystko obróci, jeśli my się zwrócimy do miłości prawdziwie, nawrócimy się do Boga z całego serca, wszyscy chrześcijanie, jeśli my się wszyscy jakoś tak naprawdę całym sercem z Chrystusem zjednoczymy w tej modlitwie, której słowa przed chwilą czytałem (J 17, 20-28), spotkamy się w Wieczerniku i staniemy przy Chrystusie. Przecież On się za nas modli, abyśmy jedno byli. Jeśli my, wszyscy chrześcijanie razem z Nim będziemy wołać w całym świecie: „Panie, daj nam jedność, Panie, przebacz te grzechy, które rozdarły twój Kościół”, to musi się stać jakiś cud jedności i miłości. Kto z nas pojmie drogi Boże, kto z nas potrafi wyznaczać myśli Boże? Myśli Boże nie są myślami naszymi, drogi Boże nie są drogami naszymi. Jakiej Bóg od nas żąda jedności, On jeden tylko wie. Tego możemy być pewni, że modlitwa Chrystusa jest i będzie wysłuchana, bo Chrystus zawsze jest wysłuchany. Jeśli tak prosił przy końcu w tych ostatnich godzinach przed pójściem na krzyż – to jest wysłuchany.

Dlatego musimy się naprawdę zjednoczyć, bo o to chodzi, żebyśmy zrozumieli, ustawili się jakoś wewnętrznie do tego zagadnienia. My musimy ogarnąć miłością to, czego nie możemy ogarnąć myślą, bo Bóg jest Miłością i (…) jeśli nie możemy we wszystkich sprawach mieć zrozumienia wspólnego, to wszyscy kochać możemy.

I o tę miłość będziemy Boga prosić. Miłość jest wielka i miłość jest potężna, miłość jest jak śmierć mocna, mocniejsza od śmierci, bo Miłością jest nasz Bóg.

Miłość, która się objawiła światu na krzyżu i w zmartwychwstaniu, miłość Chrystusowa, miłość, którą On posłał na świat, miłość Ducha Świętego musi przeniknąć cały Kościół, wszystkich chrześcijan  ogarnąć. On jeden wie, ten cichy, potężny, święty Duch Boga Najwyższego, bo to są sprawy Boże.

My płakać możemy, (…) żałować za winy ojców naszych, za winy nasze własne, ale Bóg wszystko może obrócić ku dobru. On jeden wie, czego chce, On jeden wie, ku czemu, którędy prowadzi, ku czemu wiedzie dzieci swoje, którędy wiedzie chrześcijan, którędy wiedzie tych, co w Chrystusa uwierzyli i Chrystusa pokochali. Nie można handlować prawdą, musimy mieć szacunek najgłębszy dla rozumienia tych, którzy rozumieją inaczej niż my, musimy mieć pełne uznanie, pełny szacunek. Musimy kochać prawdę, tak jak ją znamy, jak On ją zna, a wszystko musimy oddawać w ręce Boga i prosić: Panie, Ty cuda czynisz, Ty wszystko możesz, Ty wszystko wiesz, Ty rozumiesz głębię ludzkich biednych serc, Ty znasz tę pełnię dobrej woli każdego z nas. My Ciebie kochamy, my do Ciebie idziemy, my w Tobie się wszyscy spotkać musimy. Bo kto miłuje, ten żyje i żyć będzie wiecznie. A jeśli mamy cierpienie i wielki ból dzisiaj, to przyjmujemy ten krzyż i chcemy kochać coraz bardziej, kochać wszystkich, którzy są jakoś zjednoczeni z nami przez wiarę i przez miłość Chrystusa. Dlatego, bracia drodzy, chociaż w jakimś uczuciu skruchy głębokiej i żalu za wszystko, co było niedobre, w jakimś poczuciu wielkiej potrzeby przebaczenia i doznania przebaczenia – musimy stanąć dzisiaj z Chrystusem w Wieczerniku, tam gdzie się odprawiała ta pierwsza Msza św. Musimy z Nim stanąć – ramię w ramię z tymi wszystkimi, którzy Chrystusa niosą w sercach swoich, musimy stanąć i błagać, i prosić o jedność, jedność Kościoła Chrystusowego, o taką jedność, do jakiej On nas prowadzi, takimi drogami, jakimi On nas będzie chciał prowadzić. W pokorze wielkiej i jakimś uniżeniu wielkim, i w takim czasie, który On sam wyznacza, będziemy szli za Chrystusem wszyscy, którzy w Niego wierzymy i w Jego Imię jesteśmy ochrzczeni – w nadziei wielkiej, że On nas wszystkich złączy, zjednoczy jak najpełniejszą jednością, jednością miłości i prawdy wielkiej, świętej, jedynej i Bożej. Amen.

***

Te wzruszające słowa zostały utrwalone na taśmie magnetofonowej. Zapraszamy do ich odsłuchania 🙂

 

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *

This site uses Akismet to reduce spam. Learn how your comment data is processed.